Ten wpis został przeniesiony na mój nowy blog i znajduje się obecnie pod adresem:
Na waszą, czytelników mojego bloga prośbę postanowiłem przetestować brykiet Pini-Kay, który można kupić w OBI. Jeden z czytelników napisał, że kupił ten brykiet, ale nie był z niego zadowolony. Szybko się wypalił, nie wygenerował zbyt dużo ciepła a kosztował nie mało.
Postanowiłem to sprawdzić osobiście.
Już w ubiegłym roku po przetestowaniu brykietu Pini-Kay od kilku producentów postanowiłem, że nie będę kupował tego brykietu w dużych ilościach. Po pierwsze, wszystkie brykiety jakie spaliłem w kominku szybko zamieniały się w popiół a po drugie cena Pini-kay-a jest jedną z najwyższych jeśli chodzi o brykiety.
Dla testów postanowiłem kupić jedno opakowanie brykietu. Pojechałem do OBI i kiedy dotarłem na stoisko z opałem, szczęka mi opadła. Na palecie leżał Pini-Kay, część zafoliowana, ale większość paczek była w rozsypce. Porcje brykietu nie były w ogóle zapakowane w folię, kawałki były połamane i tak na prawdę nie było wiadomo, za jaką ilość paliwa płacimy nie małą sumę. Brak jakiejkolwiek informacji o samym produkcie, żadnej etykiety, nic
Brykiet w sklepie |
Brykiet w sklepie |
Osoby, które kupiły takie porcje brykietu musiały być nieźle rozczarowane. Nie dość, że połamane polana, to jeszcze w jednej paczce niewiele brykietu. Muszę powiedzieć, że gdyby nie chęć przeprowadzenia testów tego brykietu, to w ogóle bym na niego nie spojrzał.
Już sam fakt, że brykiet leżał luzem, bez foliowego opakowania niepokoi. O ile ta porcja, która leżała w markecie nie powinna nasiąknąć wilgocią, o tyle pozostałe, które za pewne są w magazynie mogą mieć dość wysoką wilgotność. No chyba, że całe palety będą ofoliowane, a sama folia nie będzie uszkodzona. Według mnie taki pomysł na sprzedaż brykietu bez opakowania jest nie na miejscu. Owszem, pisałem kiedyś, ze wkurza mnie to, ze brykiet pakowany jest w folię a nie w karton, ale chyba już wolę te opakowania foliowe, które później trafiają do recyklingu, niż płacić za brykiet bez opakowania, który może być wilgotny. A podczas transportu brak folii sprawia, że cały bagażnik mamy ubrudzony trocinami, które się niestety z brykietu kruszą. Generalnie opakowanie tego brykietu a właściwie jego brak to duży minus.
Pośród tej sterty połamańców udało mi się znaleźć paczkę, która była w całości. Zapakowałem ją do koszyka i pojechałem do kasy. Aby przejść przez bramkę na kasie z opałem pod pachą, musiałem Pani kasjerce wręczyć 9,96 zł. Dokładnie tyle kosztował mnie brykiet Pini-Kay kupiony w OBI. To dość wysoka cena, bo za tyle samo brykietu RUF płacimy od 5,95 zł do 9,50 zł, w zależności od miejsca w którym opał kupujemy oraz od tego, kto brykiet wyprodukował.
Długo wyszukiwana pełna paczka Pini-Kaya |
Długo wyszukiwana pełna paczka Pini-Kaya |
W jednym "opakowaniu" znajdowało się 14 kawałków brykietu. Przekrój polana brykietu zbliżony było do gwiazdy. Każdy kawałek miał kolor brązowy oraz charakterystyczny otwór w środku.
Co ciekawe, po zważeniu kupionego paliwa kominkowego okazało się, że za 9,96 zł kupiłem równo 11 kg opału. To całkiem nieźle, aczkolwiek trochę połamanych kawałków i niepełnych paczek brykietu przerzucić musiałem.
W kupionej porcji znajdowało się 14 kawałków brykietu. Po sprawdzeniu wilgotnościomierzem okazało się, że wilgotność paliwa kominkowego nie przekracza 7 % co jak na takie zapakowanie brykietu uważam za wynik rewelacyjny. Brykiet tego typu prasowany jest w wysokiej temperaturze, która jest źródłem takiego a nie innego koloru polan, i dodatkowo osusza brykiet więc prawidłowe przechowywanie opału ma kolosalne znaczenie dla jego wilgotności a co za tym idzie, jakości i ilości energii, jaką z niego uzyskamy.
Po zważeniu i zbadaniu, cała paczka, poza plastikową taśmą, wylądowała w kominku.
Cała paczka brykietu w komorze kominka |
Polana brykietu ułożyłem dość ciasno, jedno na drugim. Ostatnie dwa połamałem i ułożyłem, jak widać na zdjęciu. Między nie włożyłem jedną porcję podpałki do grilla w formie zasączonej parafiną wełny drzewnej.
Pierwszy kontakt brykietu z ogniem |
Podłożyłem ogień i przymknąłem drzwiczki kominka, zostawiając jednak niewielką szczelinę. Robię tak zawsze kiedy rozpalam w palenisku, żeby szybciej i łatwiej rozpalić w kominku.
Płonący Pini-Kay |
Po około 20 minutach połamane kawałki brykietu paliły się już w najlepsze. Wtedy zamknąłem drzwiczki kominka do końca. Jak widać na zdjęciu poniżej, ogień zaczął się palić wolniej i dostojniej.
Brykiet po całkowitym zamknięciu drzwiczek kominka |
Ten brykiet rozpala się dość wolno. Pomimo maksymalnego dopływu powietrza do kominka, dopiero po godzinie w palenisku w miarę porządnie się paliło. Wyczuwalne było ciepło płynące od kominka, oraz, jak widać na zdjęciu poniżej, w palenisku radośnie tańczyły płomienie. Brykiet palił się jak drewno.
Stan w kominku przy otwartym na całość dopływie powietrza, po godzinie od podłożenia ognia |
Prz takim stanie w komorze kominka postanowiłem przymknąć dopływ powietrza do komory spalania do mniej więcej 50%.
Po 90 minutach od podłożenia ognia z kominka płynął już szeroki strumień gorąca. Nie było to jakieś super gorące powietrze, ale dało się go już poczuć z odległości 2 metrów od szyby kominka. Niestety. jaki widać na zdjęciu poniżej, przymknięcie dopływu powietrza, które ma wydłużyć czas palenia się brykietu sprawiło, że szyba dość mocno zabrudziła się. Czar kominka i tańczących płomieni prysł. Po części wina to zmniejszonego przepływu powietrza ale również brykietu, bo to w nim są substancje, które powodują zabrudzenie szyby. Są brykiety, które mimo przymknięcia dopływu powietrza do komory spalania nie powodują zabrudzenia szyby kominka.
Brykiet Pini-Kay po 90 minutach palenia. |
Jak widzisz, ogień radośnie płonie, ciepło w domu, tyle tylko, że brykiet nie powinien się palić. Dobry brykiet żarzy się a nie płonie żywym ogniem jak wysuszone, iglaste drewno.
Po kolejnych 30, 60 i 90 minutach w kominku zamiast ognia zaczął pojawiać się czerwony żar. Ogień przygasł, ciepła z kominka płynęło coraz mniej a szyba stawała się coraz bardziej zabrudzona.
Po dwóch godzinach od rozpalenia |
Po 150 minutach od podłożenia ognia |
Po trzech godzinach palenia. |
Niestety, ze względu na brudną szybę, zdjęcia są kiepskiej jakości.
Ale widać na nich to, co najważniejsze. Że z upływem czasu z brykietu miałem coraz mnie ciepła a więcej popiołu i brudną szybę. Płonący kominek tylko przez około 90 minut generował odpowiednio silny strumień ciepła. A w przypadku takiego produktu w takiej cenie powinno to być o wiele dłużej. Owszem, mógłbym nie przymykać dopływu powietrza i pozwolić, żeby brykiet rozpalił się a do kominka nie można by się zbliżyć, ale wtedy proces palenia trwałby nie około 3 godzin ale maksymalnie dwie.
Podsumowanie testu
Tego brykietu nie będę kupował. Kolejne porcje mogły by wylądować w moim kominku tylko pod warunkiem, że będzie mroźna zima i żadnego innego opału nie będzie w pobliżu. Brykiet co prawda ładnie się palił i podczas palenia generował sporo ciepła, ale trwało to krótko, zdecydowanie zbyt krótko. Poza tym brak opakowania i jakichkolwiek informacji o tym paliwie kominkowym zniechęca już na starcie. Podczas transportu kruszy się i brudzi bagażnik. Polana brykietu łatwo się łamią. Cena tego brykietu Pini-Kay jest zbyt wygórowana w stosunku do jakości. Generalnie, na okazjonalne palenie w chłodne dni może być, ale do ciągłego palenia się nie nadaje. Muszę przyznać, że w tym sezonie grzewczym OBI się nie popisało. Sprzedają kiepski brykiet Pini-Kay oraz wyrób brykieto podobny firmy BRIK, który już testowałem i opisałem na tej stronie. Rok temu opał kupowałem w tym markecie, w tym muszę omijać go szerokim łukiem.
Brykiet ten tradycyjnie już opisałem w aktualizowanym arkuszu a najnowszą jego wersję znajdziesz na tej stronie. Znajdziesz w nim wszystkie testowane przeze mnie brykiety. Plik w formacie *.pdf możesz swobodnie pobierać i rozsyłać wszystkim, komu tylko chcesz. Zadbasz w ten sposób o portfel i spokojny wieczór swoich przyjaciół, bo nie kupią kiepskiej jakości paliwa kominkowego.
Witam
OdpowiedzUsuńCzyli moje odczucia dot tego brykietu mają potwierdzenie w pańskim teście. Brykiet nie jest najgorszy, ale nie jest wart tak wysokiej ceny. Niestety coś chyba wcina komentarze.
Pozdrawiam
M. Urbański