Czyli wielki kloc w kominku!
Już październik, więc czas na zimowe przygotowania kominkowe. Czas na sprawdzenie i ewentualne uzupełnienie zapasów drewna, brykietu i tego, czym w zimę będziemy ogrzewać dom.
Ja właśnie skończyłem rozbudowę mojej drewutni, ponieważ czas suszenia drewna wymaga, żeby drewno do kominka schnęło minimum rok. Potrzebuję więc dwóch "komór" w drewutni. W jednej mamy "suche" drewno na tą zimę, a w drugiej mamy drewno kupione w tym roku, na kolejną zimę. No chyba, że nadchodząca zima będzie zimą stulecia, wtedy przyszłoroczne zapasy mogą zostać naruszone.
Przy okazji porządków, miałem do porąbania sześć pniaków prawdopodobnie klonu lub jesionu. Klocki o wadze około 30 kilogramów każdy, o średnicy około 40 cm i wysokości 30-40 cm. Zaraz po ich ścięciu nie było mowy o ich rozłupaniu. Siekiera ani kliny do łupani drewna nie pomogły. Wszystko odbijało się od nich jak od gumy.
Po dwóch latach schnięcia w przewiewnym miejscu pniaki popękały i dało się je rozłupać, oczywiście z pomocą dwóch klinów i 4-ro kilogramowego młota.
Drewno to ma bardzo pokręconą strukturę wewnętrzną i ciężko jest go porąbać. Dodatkowo w pniakach było wiele odrostów konarów, co dodatkowo podnosiło poprzeczkę w procesie rozłupywania drewna.
Klocki połupałem na tyle części, na ile mogłem.
Dla sprawdzenia, jak będzie się palić to drewno, największy kawałek, czyli około 1/4 jednego z pniaków który mógł ważyć około 15-20 kilogramów zapakowałem do kominka. Mój kominek ma drzwiczki o szerokości 40 centymetrów, więc udało mi się go włożyć do kominka.zajął prawie całą komorę kominka. Tylko z lewej strony zostało trochę miejsca w którym rozpaliłem drobniejsze kawałki drewna.
Długie palenie drewnem w kominku |
Dodatkowo dodałem dwa kawałki brykietu, żeby klocek drewna mógł się rozpalić na tyle mocno, żeby wypalił się od początku do końca.
Długie palenie drewnem w kominku |
W kominku rozpaliłem o 17:00 w czwartek trzeciego października. Po rozpaleniu się w kominku przymknąłem szyber, czyli dopływ powietrza o około 1/2.
Jakież było moje zdziwienie, kiedy w piątek rano zajrzałem do kominka, a drewno w dalszym ciągu się paliło. Nie był to jakiś duży płomień. Było to bardziej żarzenie charakterystyczne dla brykietu.
Klocek palił się przez czwartkowy wieczór i cały następny dzień i wypalił się w piątek w nocy. Kiedy o 23:00, przed pójściem spać sprawdzałem kominek, drewno jeszcze się dopalało.
Wynika z tego, że tak duży, ale trzeba podkreślić, że suchy kawał drewna palił się ponad 30 godzin. A tego wyniku żaden brykiet nie osiągnie, choćbym załadował cały kominek kostkami sprasowanych trocin.
Niestety trudno o takie drewno do kominka, a jak już się je zdobędzie, to trzeba się dużo napracować, żeby odpowiednio je przygotować, ale warto bo ciepło i czas palenia się takich klocków w mroźny, zimowy wieczór jest bezcenne. Trzeba tylko przekopać się przez zaspy do drewutni i przynieść je do salonu do kominka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz